Łowiectwo jako forma ochrony przyrody

Jednym z najważniejszych celów łowiectwa w Polsce jest dbałość o środowisko bytowania zwierząt. Zwierząt nie tylko atrakcyjnych dla myśliwych czyli wpisanych na listę zwierząt łownych, ale także wszystkich gatunków występujących w ekosystemach, na których prowadzona jest gospodarka łowiecka. Jak to się dzieje? Czyżby myśliwi byli takimi altruistami? Wszak współczesne media, a za nimi źle poinformowane społeczeństwo zarzuca nemrodom nadmierną eksploatację zwierzostanu, nieposzanowanie natury, a w końcu nieetyczne zachowania względem braci mniejszych. Zatem spróbujmy prześledzić działania myśliwych w łowisku i sprawdzić jakie jest ich faktyczne działanie na rzecz przyrody, w której przyszło im spędzać każdy swój wolny czas.

Wśród 114 gatunków ssaków występujących w Polsce na liście zwierząt łownych (czyli wykazie zwierząt, na które mogą myśliwi polować w określonych terminach w roku) jest  uwzględnionych 19. Zaś spośród ptactwa, w naszym kraju występuje ok. 450 gatunków, a łownych jest tylko 13. Myśliwi dbając o dobrą kondycję populacji zwierząt łownych polepszają także stan populacji gatunków, na które nie polują. Pierwszym z brzegu przykładem może być dokarmianie zwierząt w trudnych dla nich okresach życiowych, np. w zimie, gdy jest ograniczony dostęp do pokarmu, myśliwi wykładają karmę w paśnikach, specjalnie ku temu konstruowanych stodołach, wykładają sól w lizawkach czy wysypują buraki, marchew, ziemniaki w miejscach dla zwierzyny dostępnych. Często wysypują także posyp z ziarna np. dla kuropatw, lecz przy okazji owym ziarnem pożywi się cała plejada innego ptactwa. Wykładanie soli dla jeleniowatych, nie tylko uzupełnia niedobory mikro i makroelementów u sarny, czy jeleni, często zatrzymując je w drzewostanie i tym samym zmniejszając szkody w uprawach rolnych, ale także daje możliwość uzupełnienia tych cennych elementów pokarmowych innym ssakom, których tropy bardzo często są widoczne przy lizawkach. W tym miejscu należy wspomnieć, iż gęsta sieć lizawek rozmieszczonych w drzewostanach chroni je przed spałowaniem od jeleniowatych (czyli zrywaniem kory i łyka, w których jest dużo mikroelementów), a tym samym chroni drzewostan przed uszkodzeniami. Oczywiście pojawią się głosy, że w aspekcie ekologicznym dokarmianie nie jest dobrym działaniem na rzecz kondycji populacji, gdyż słabsze osobniki powinny być poprzez czynniki środowiskowe oraz klimatyczne automatycznie eliminowane ze środowiska. Jednakże jak to połączyć z etyką nemrodów? Wszak każdy myśliwy przechodzi różne stopnie wtajemniczenia w wiedzę łowiecką poprzez szereg różnych kursów i egzaminów, na których jednym z najważniejszych wymogów jest właśnie dbałość o wszystko co żywe, o przyrodę, czyli - etyka myśliwska.

Myśliwi nie tylko wykładają gotową karmę potrzebującej zwierzynie, ale także bardzo często zakładają poletka żerowe lub zgryzowe z atrakcyjnym dla niej pokarmem. Na obrzeżach lasu, wewnątrz łąk śródleśnych, ale również na pasach śródpolnych myśliwi sadzą lub tworzą całe nasadzenia roślinne z takimi gatunkami drzew i krzewów, aby ich owoce były cenną domieszką do jesienno-zimowego pokarmu dla całego zwierzostanu. Takie nasadzenia na pasach śródpolnych maja charakter remiz i nie tylko stanowią bazę żerową dla zwierzyny drobnej, ale także są osłoną przed drapieżnikami, w której mogą także wyprowadzić nowe mioty na wiosnę. W miejscach o charakterze monokultur polnych myśliwi często wykładają późną jesienią budki dla kuropatw, w których podsypują ziarno. Stanowią one osłonę przed drapieżnikami oraz niekorzystnymi warunkami meteorologicznymi. Ciężko w takiej sytuacji określić czy myśliwy pomaga tylko i wyłącznie kuropatwie oraz zającowi (które są zwierzętami łownymi), a już przepiórce i innej zwierzynie drobnej – nie. Dokarmianie, tworzenie osłon jest bezimienne – dla każdego gatunku bez względu na jej status łowiecki.

W ostatnich dwóch dziesięcioleciach obserwuje się zmniejszanie liczebności niektórych gatunków zwierzyny drobnej. Dotyczy to między innymi zająca i kuropatwy. Wpływ na to mają wielkopowierzchniowe uprawy rolne, stosowanie na masową skalę środków ochrony roślin oraz zabiegi agrotechniczne. Nie bez znaczenia jest też wysoki stan populacji drapieżników takich jak lis. Naturalną odpowiedzią środowiska łowieckiego jest zmniejszenie lub całkowita rezygnacja z odstrzału w takich łowiskach, gdzie ów poziom zwierzyny drobnej jest niski. Bardzo często myśliwi za własne pieniądze prowadzą introdukcję, wsiedlenia w łowiska, w których stan liczebny zająca, kuropatwy czy bażanta jest niski. Ważna jest wtedy wiedza dotycząca biologii i ekologii wsiedlanego gatunku. Myśliwi muszą wiedzieć jaki pokarm preferują dojrzałe, ale i także młode osobniki, aby taka operacja miała pozytywny wielosezonowy efekt. Celem zawsze jest odbudowanie naturalnej populacji na danym terenie.

Odbudowie zagrożonych populacji zwierzyny drobnej musi towarzyszyć inteligentne ograniczanie populacji drapieżników, inaczej introdukowana zwierzyna byłaby tylko pokarmem dla lisów lub innych drapieżców, których wysoki stan liczbowy zawdzięczamy między innymi wykładaniu na masową skalę (często z samolotów i śmigłowców) przez służby weterynaryjne szczepionek przeciw wściekliźnie. Poprzez obowiązkowy odstrzał drapieżników, myśliwi dają szanse na sukces przeżycia i rozrodu, a tym samym – aklimatyzację gatunków rzadkich dla obserwowanego środowiska. Zwiększa się jednocześnie różnorodność gatunkowa. Są i drapieżcy, gdyż myśliwi nie są w stanie wyeliminować ich całkowicie z danego terenu, ale jest i zwierzyna drobna.

Ograniczanie populacji drapieżników wpływa pozytywnie na wzrost populacji kuraków, w szczególności należących do zwierząt łownych – bażanta, kuropatwy i jarząbka. Jednak dbając o populację tych gatunków, myśliwi zwiększają szanse przeżycia także tych spoza listy zwierząt łownych, np. przepiórki, głuszca czy cietrzewia, których populacja w naszym kraju jest zagrożona. Właśnie poprzez odstrzał lisa, kuny, jenota oraz innych drapieżców, zwierzyna drobna ma szanse przeżycia i wyprowadzenia nowego pokolenia. Kompleksowe projekty dotyczące ochrony głuszca i cietrzewia w różnych rejonach Polski, oparte na inwentaryzacji tokowisk, lęgowisk i zimowisk tych kuraków, bezpośrednich wsiedleń z hodowli wolierowych oraz promocji naturalnych populacji, nie byłyby możliwe, gdyby nie ścisła współpraca z miejscowymi kołami łowieckimi. To właśnie na miejscowych myśliwych ciąży główne zadanie redukcji drapieżników, dla których chronione kuraki to naturalny pokarm. Warto w tym miejscu, w ramach dygresji, wspomnieć że jeszcze do niedawna takie gatunki jak cietrzew i głuszec były na liście zwierząt łownych, lecz ich niska liczebność (głuszec – poniżej 600 osobników; cietrzew – poniżej 2 tys. osobników) spowodowała, że myśliwi zaprzestali na nie polować; nie ustając jednocześnie w działaniach na rzecz polepszenia ich bytowania w środowisku. Winniśmy wyjaśnienie, iż zmniejszenie się liczebności tych dużych kuraków w Polsce nie jest wynikiem nadmiernego odstrzału, lecz sukcesywnego zmniejszania się ich naturalnego biotopu.

Należy zauważyć, że takie gatunki jak bóbr (nie ujęty jeszcze jako zwierzę łowne) czy łoś (na którego obowiązuje memorandum łowieckie) swoją dyspersję na większość obszaru naszego kraju, zawdzięczają myśliwym. To z udziałem myśliwych i całych kół łowieckich odbywały się przesiedlenia bobrów na tereny, w których on wcześniej nie występował. Restytucja gatunków rzadkich zdecydowanie zwiększa bioróżnorodność środowiskową. A taka, która kończy się sukcesem, w szczególności cieszy osoby, które miały na nią wpływ.

Od kilku lat w Polsce występuje problem z ASF czyli afrykańskim pomorem świń – chorobą wirusową przenoszoną oraz atakującą dziki oraz świnie. Choroba prawie w 100% kończy się śmiercią zakażonego osobnika. Pomimo, że nie jest groźna dla ludzi, to człowiek może być wektorem przenoszenia wirusa. ASF to problem dla wielu gospodarstw rolnych, w których podstawową działalnością jest hodowla tuczników. Rolnicy apelują o radykalne zmniejszenie lub wręcz wybicie całej populacji dzika w Polsce, która może być rezerwuarem wirusa. Władze rządowe zleciły radykalny odstrzał dzików na terenie całego naszego kraju Polskiemu Związkowi Łowieckiemu. Docelowo ma pozostać jeden osobnik dzika na tysiąc hektarów. Fakt istnienia jednej organizacji łowieckiej, opartej na jednolitych strukturach (koła łowieckie), ułatwia pracę w sytuacjach kryzysowych, takich jak np. afrykański pomór świń. Wspominamy o tym nietypowym przypadku, gdyż działania przeprowadzane względem dzików mają charakter ewidentnego ograniczania liczebności populacji tego gatunku zwierzęcia. Dzieją się one z udziałem myśliwych, lecz ciężko sobie wyobrazić inne organizacje, które mogłyby ograniczać liczebność dzików. Myśliwi zdają sobie sprawę z konieczności przeprowadzenia odstrzału, lecz związani etyką łowiecka wykonują powierzone im obowiązki w sposób dalece humanitarny. Jednocześnie ich wiedza daje podstawy do optymistycznych rokowań w przyszłość – jeśli problem ASF w Polsce przestanie istnieć, populacja dzików w szybkim tempie jest w stanie się odrodzić.

Rola łowiectwa w regulacjach poszczególnych elementów funkcjonujących w ekosystemach leśnych, polnych i łąkowych jest kluczowa. Z jednej strony promocja gatunków rzadkich, polepszanie warunków ich bytowania, z drugiej zaś ograniczanie populacji gatunków pospolitych, nierzadko konfliktowych i problematycznych. Zadajmy sobie pytanie – kto oprócz myśliwych będzie to robił? Czy rolę tą przejmą organizacje ekologiczne, wojsko, a może losowo wybrani chętni ze społeczeństwa? Jakie będzie ich przygotowanie do pełnienia tej jakże odpowiedzialnej roli w ekosystemie? I jakie będą koszty oraz kto je poniesie? Pytania, które można mnożyć powinny kierować nas do racjonalnego podejścia względem przyrody. Jako ludzie dostaliśmy od Stwórcy nietuzinkowe zadanie – dbałość o środowisko, w którym żyjemy, jego ochronę. Łowiectwo, jako szczególny rodzaj pasji, z pewnością to zadanie wypełnia.